kryzys w małżeństwie forum

Kryzys w małżeństwie – przyczyny. Odpowiadając na najważniejsze pytanie czyli Jakie są przyczyny kryzysu? Poznasz powody – poszukasz rozwiązania. Do najczęstszych przyczyn kryzysu w małżeństwie zalicza się: utrata pracy, choroba, zdrada, problemy finansowe, narodziny dziecka, problemy ze współżyciem seksualnym, Terapia małżeńska a rola terapeuty. W trakcie każdej sesji terapeuta prowadzi rozmowę w taki sposób, aby doprowadzić do rozładowania napięcia w małżeństwie i załagodzenia konfliktu – ułatwia on rozmowę między partnerami, pilnuje, aby każdy mógł wyrazić własne zdanie i powiedzieć, co czuje, czuwa nad tym, żeby rozmowa odbywała się z wzajemnym szacunkiem. Co robić, gdy związek przechodzi kryzys. Moją misją w małżeństwie nie jest go ani zmieniać, ani naprawiać. Bóg nie zleca mi pokazania osobie, z którą się wiążę na całe życie, jaka ma być, kim ma się stać. Mogę zawsze szukać w sobie tego, co będzie dla drugiej strony dobre, pomocne, wspierające rozwój. Podsumowanie . Kryzys w małżeństwie po 20 latach jest częstym zjawiskiem, które może wynikać z różnych czynników. Ważne jest, aby nie ignorować tych trudności, ale zamiast tego podjąć działania mające na celu naprawę i wzmocnienie relacji. Kryzys w młodym małżeństwie po kilku latach. Kryzysy zdarzają się nie tylko w małżeństwach z wieloletnim stażem. Coraz częściej, dotyka on małżeństw, które są ze sobą 2 lub 3 lata. Jak wynika ze statystyk, najwięcej rozwodów dotyczy małżeństw ze stażem od pięciu do dziewięciu lat. Dane są zatrważające, a jednak na no togel toto macau yang keluar hari ini. Karolinkaaa2017 Dołączył: 2017-08-15 Miasto: Liczba postów: 60 15 sierpnia 2017, 22:07 Witam, pisze na forum bo nie mam z kim o tym pogadać. A sytuacja mnie 3 lata po ślubie, przed ślubem byliśmy 4lata razem. Przed ślubem były wzloty i upadki. Raz lepiej raz gorzej ale zawsze udawało Nam się przejść problemy i żyć dalej. Po ślubie sytuacja się zmieniła. Kupiliśmy dom wzięliśmy kredyt. Nie mamy dzieci, mój mąż nie może mieć dzieci. Ja nie nalegam, kilka razy padło słowo in vitro. Ale mąż twierdzi że to jest drogie i na tym temat ucichł. Przed ślubem to ja zarabiałam kilka razy więcej od męża niestety jakiś czas temu sytuacja się odwróciła. A co za tym idzie zmieniła się nasza sytuacja materialna. Nie jest kolorowo, nie odpływy w luksusy ale stać nas raz do roku na zagraniczne wakacje, wypad na weekend. Niestety dla mojego męża to za mało, przyzwyczaił się do poprzedniej sytuacji i do tego że nie musieliśmy liczyc pieniędzy bo zawsze było ich nadto i nie przejmowaliśmy się sprawami bieżącymi jak rachunki czy zakupy. Teraz wygląda to inaczej ale mi to nie przeszkadza. Wiadomo każdy chce zarabiać coraz więcej ale zmieniłam pracę zarobki też. Nic nie poradzę na to że zarabiam mniej. Nigdy nie wypominalam mężowi że zarabiał mniej niż ja. Nawet przed ślubem mój i jego zarobek był naszym wspólnym i razem go wydawaliśmy. Teraz cały czas słyszę że ja mało zarabiam że jestem utrzymanka, że to przeze mnie mamy mniej kasy itp itd. Doszło do tego że kłócimy się o wszystko, zaczynając od małych pierdol po większe dycyzje. Coraz częściej pada słowo rozwód. Już kilka razy usłyszałam że to ja mam się wyprowadzić bo to jego dom bo on płaci kredyt. Ale o tym kto tankuje samochody płaci za jedzenie to nikt nie myśli. Aby było lepiej jestem w stanie odmówić sobie nowej torebki czy butów by mąż karnet na basen czy siłownię bym znowu nie usłyszała że za mało zarabiam i na nic nas nie stać. Sama nie pamiętam kiedy kupiłam sobie coś nowego a tylko słyszę że jestem na jego utrzymanie i całymi dniami nic nie robię ( mam nielimitowany czas pracy i często jestem w domu, bo w nim pracuje). Jestem na skraju załamania nerwowego. Nic mnie nie cieszy, nie mam ochoty wychodzić ze znajomymi, na dostatek smutki zajadam co również przyczyniło się do tego że przytyłam ok 20kg i nie dość że jestem utrzymanka to jeszcze jestem gruba. Seks w naszym małżeństwie to obowiązek raz na kwartał jak nie rzadziej. Nigdy nie dziecko bo wiem jaka jest sytuacja i że w naszym wypadku to nie będzie proste ale z wiekiem coraz częściej odzywa się instynkt macierzyński i zazdroszczę koleżanka które są mamami. Nic nie mówię by znowu nie wywoływac kłótni. I tak usłyszę że nie stać nas na dziecko, poza tym dziecko to obowiązek a on nie chce dzieci bo dzieci go wkurzają itp. Staram się dawać z siebie 100% gotowanie sprzątanie pranie nawet typowe męskie zajęcia typu koszenie trawy czy wymiana żarówki. O te męskie zajęcia nigdy nie mogę się doprosić męża bo twierdzi że nie ma czasu pomimo że kończy pracę o 15stej. Jako że często pracuje w domu to jak twierdzi mój przecież to nie jest praca więc mam w domu ogarniać dosłownie wszystko :( Zamknęłam się w sobie, nie mam nikogo kto by mnie zrozumiał i czuję się okropnie. Mąż w weekendy wychodzi z kumplami na miasto a ja zostaje sama z butelką wina :( Nie wiem co mam robić. Terapia nie wchodzi w grę bo on nigdy się na to nie zgodzi. Twierdzi że on nie ma problemu. Tylko to wszystko przeze mnie i to ja mam problem bo mamy mniej kasy i nie na wszystko nas nie stać. Z miesiąca na miesiąc jest tylko gorzej. Czuję się nic nie warta i nie wiem co że sobą zrobić. Myślałam że wspólne wakacje za granicą czy wyjście na kolację pomaga ale niestety wszystko kończy się kłótnia i mąż traktuje mnie jak powietrze albo jeśli chce pogadać ucina temat myślę sobie że będąc w innym związku nie miałabym takich problemów np. nie czekaliby mnie inspirują vitro (o ile kiedyś do niego dojdzie, bo Jaśnie Pan może zawsze twierdzić że nie chce dzieci). Nigdy tego nie wypominalam mężowi clby nie robić mu przykrości ale on mi przykrości nie oszczędza. Odnosi się do mnie gorzej niż do zwierzęcia :( Przepraszam że się tak rozpisalam ale musiałam sobie kto mnie wesprze w problemie bo nie wiem co że sobą zrobić. doomed Dołączył: 2015-09-30 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 2 15 sierpnia 2017, 22:16 Sama podsumowałaś, ze odnosi się do Ciebie gorzej niż do zwierzęcia.. Olej, Kobieto, ułożysz sobie jeszcze życie z kimś kto Cię docenil. Dla mnie to juz zakrawa mocno na toksyczną relacje. Twój mąż powinien być Twoim zyciowym partnerem, a nie gnębicielem psychicznym. Dołączył: 2016-08-11 Miasto: Liczba postów: 1930 15 sierpnia 2017, 22:17 Dajesz z siebie wszystko, nadskakujesz mu, swoją wypłatę oddawałaś, to nie dziw się że on ciebie nie szanuje jak ty sama się nie szanowałaś. Jak naprawić nie wiem. Ja bym nie naprawiała. ZuzaG. 15 sierpnia 2017, 22:19 Może ktoś da Ci jakąś dobrą radę, ja na pewno nie. Bo ja się po prostu rozwiodłam. I jestem szczęśliwa z kimś innym. Dołączył: 2017-05-03 Miasto: Liczba postów: 1658 15 sierpnia 2017, 22:19 Kopnij go w dupe. Sorry ale ja nigdy nie pracowałam ale mój ani razu nie powiedział że jestem jego utrzymanka. Jeśli tylko stać cię na mieszkanie to idź od że stać was na wakacje i weekendy dla mnie to już był by luksus. Ja jak kupie sukienkę to już jest cos. Ale miłość nie polega na kasie tylko miłości i zrozumieniu. Dołączył: 2010-05-15 Miasto: Kraina Marzeń Liczba postów: 3733 15 sierpnia 2017, 22:20 Przykra sytuacja. Na pewno niezbędna jest spokojna, długa rozmowa z mężem. Dialog to klucz do chodzi o dziecko to przed ślubem ustalaliście, że będziecie mieć dzieci? Karolinkaaa2017 Dołączył: 2017-08-15 Miasto: Liczba postów: 60 15 sierpnia 2017, 22:23 Swoje pieniądze oddawałam ale korzystaliśmy z nich razem . Nigdy nie było z tym problemu. Nie traktowalam tego jako brak szacunku. Nawet nie bedac malzenstwem jak mieszkalismy razem nie wyobrazalam sobie że będziemy się rozliczać po pół za np masło czy chleb. Szczerze mnie przeraża mnie rozwód nie ze względu na samo rozstanie ale nie wyobrażam sobie kogoś nowego znaleźć. Czuję sie gruba brzydka i do niczego. Nie mam ochoty nawet nigdzie wychodzić a nawet kogos szukać. Choć nie powiem że miałam taki okres że chciałam skoku w bok, że względu na seks bo dla mnie raz na kwartał to tak jakby w ogóle go nie było. Karolinkaaa2017 Dołączył: 2017-08-15 Miasto: Liczba postów: 60 15 sierpnia 2017, 22:26 Tak przed ślubem ustalimy że chcemy dzieci. Wiedzieliśmy już wtedy że nie będzie to proste i czeka nas in vitro. Jakoś nigdy wcześniej nie mówił że mu dzieci przeszkadzają i ich nie chce. A dla mnie ostatnio to duży problem. Oglądając zdjęcia koleżanek i ich dzieci łzy cisna mi się do oczu :( Dołączył: 2011-06-10 Miasto: Opole Liczba postów: 3554 15 sierpnia 2017, 22:26 Uciekaj poki czas. Nie macie dzieci i nic cie przy nim nie trzyma. Jestescie dopiero 3 lata po slubie a on juz traktuje cie jak scierke do podlogi. Kwestia dzieci jest dla ciebie wazna to wyobraz sobie siebie za 15 lat: ponizana, sfrustrowana i z tlumionym instynktem do tego zero zrozumienia i wsparcia ze strony partnera. Zmarnujesz sobie przy nim zycie, nie bedziesz miala ani dobrego malzenstwa ani dziecka, zostanie ci tylko ta butelka w weekend wiec otworz oczy i uciekaj od niego, nie tak powinien wygladac szczesliwy zwiazek a uwierz ze za kilka lat bedzie jeszcze gorzej niz jest teraz. Dołączył: 2017-05-09 Miasto: Za Górami Liczba postów: 70 15 sierpnia 2017, 22:27 Moim zdaniem facet bardzo źle cię traktuje, zwyczajnie Cię gnębi, poniża. Skoro poczułaś, że chcesz mieć dzieci, a on nie chce, to pewnego dnia będziesz żałowała, że ich nie masz, ale kiedy będziesz już stara będzie za późno. Każdy może znaleźć szczęście, nawet jeśli mało zarabia albo jest gruby, ale nie znajdziesz szczęścia u boku osoby która Cię nie słucha, której nie zależy na Twoim zdaniu i uczuciach i jeśli w rozmowie zamiast argumentów padają wulgaryzmy. Na terapię warto iść kiedy obie strony bardzo chcą, wtedy to się uda, ale jeśli jedna strona nie widzi problemu nie ma żadnych szans na sukces. Kiedy jeszcze masz siłę odejdź, może to otrzeźwi męża, a jeśli nie to będziesz miała jasność sytuacji. Powodzenia 19 Tematy 525 Posty Ostatni post Re: Wykluczenie ojca z serc i… autor: marylka Wyświetl najnowszy post 21 cze 2022, 20:39 7 Odpowiedzi 14452 Odsłony Ostatni post autor: Nirwanna 29 lut 2020, 11:54 0 Odpowiedzi 13696 Odsłony Ostatni post autor: Nirwanna 04 lut 2020, 12:41 0 Odpowiedzi 22255 Odsłony Ostatni post autor: jacek-sychar 15 maja 2019, 21:01 0 Odpowiedzi 31613 Odsłony Ostatni post autor: jacek-sychar 26 wrz 2017, 21:05 0 Odpowiedzi 34509 Odsłony Ostatni post autor: jacek-sychar 23 cze 2017, 17:12 0 Odpowiedzi 24361 Odsłony Ostatni post autor: Pavel 24 kwie 2017, 14:40 297 Odpowiedzi 30018 Odsłony Ostatni post autor: Sefie 30 lip 2022, 11:01 515 Odpowiedzi 44219 Odsłony Ostatni post autor: Astro 29 lip 2022, 15:14 79 Odpowiedzi 8161 Odsłony Ostatni post autor: Jastarnia 28 lip 2022, 17:07 1531 Odpowiedzi 235157 Odsłony Ostatni post autor: Bławatek 27 lip 2022, 10:15 23 Odpowiedzi 2047 Odsłony Ostatni post autor: Firekeeper 26 lip 2022, 13:43 144 Odpowiedzi 16040 Odsłony Ostatni post autor: Truskawka 26 lip 2022, 5:59 51 Odpowiedzi 4874 Odsłony Ostatni post autor: dula 25 lip 2022, 22:44 20 Odpowiedzi 2333 Odsłony Ostatni post autor: Marysia 3 23 lip 2022, 21:14 1284 Odpowiedzi 252544 Odsłony Ostatni post autor: Caliope 23 lip 2022, 20:32 613 Odpowiedzi 132644 Odsłony Ostatni post autor: Caliope 20 lip 2022, 12:34 8 Odpowiedzi 1429 Odsłony Ostatni post autor: man_36 20 lip 2022, 0:15 3 Odpowiedzi 498 Odsłony Ostatni post autor: Caliope 15 lip 2022, 16:29 1553 Odpowiedzi 286597 Odsłony Ostatni post autor: Ruta 08 lip 2022, 23:20 1 Odpowiedzi 529 Odsłony Ostatni post autor: Caliope 06 lip 2022, 10:05 25 Odpowiedzi 3722 Odsłony Ostatni post autor: Lawendowa 05 lip 2022, 21:36 8 Odpowiedzi 1176 Odsłony Ostatni post autor: Niesakramentalny3 04 lip 2022, 15:42 19 Odpowiedzi 2924 Odsłony Ostatni post autor: Bławatek 03 lip 2022, 19:02 4 Odpowiedzi 1136 Odsłony Ostatni post autor: Nirwanna 29 cze 2022, 6:49 10 Odpowiedzi 1238 Odsłony Ostatni post autor: Martita 28 cze 2022, 20:21 213 Odpowiedzi 27267 Odsłony Ostatni post autor: ozeasz 23 cze 2022, 0:38 721 Odpowiedzi 244163 Odsłony Ostatni post autor: Bławatek 20 cze 2022, 15:26 24 Odpowiedzi 2983 Odsłony Ostatni post autor: Niesakramentalny3 20 cze 2022, 10:48 6 Odpowiedzi 1571 Odsłony Ostatni post autor: Kwiatosława 15 cze 2022, 21:14 6 Odpowiedzi 904 Odsłony Ostatni post autor: Pantop 15 cze 2022, 11:26 244 Odpowiedzi 24926 Odsłony Ostatni post autor: Caliope 14 cze 2022, 14:19 Kto jest online Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości Twoje uprawnienia na tym forum Nie możesz tworzyć nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników "micszpak Dum Deus et SYCHAR sunt, fervet opusImię małżonka/i: HeniekJestem: w kryzysie małżenskimStaż małżeński: 17 Dołączyła: 23 Paź 2006Posty: 50Skąd: Dolny ŚląskWysłany: Dzisiaj 1:39 Unus, jeśli w 100% wierzysz, że możesz być z żoną szczęśliwy, i wiesz, że jest niedojrzała jak dziecko, potraktuj ją jak dziecko właśnie. Jest taki program super niania czy jakoś tak. Tam bachory też chorują z głupoty i trzeba im tę głupotę z główki wybić siłą - dosłownie SIŁĄ! Mówisz, że chłopak ma 16 czy 17 lat. Więc gdzie mieszka? Gdzie spotyka się z Twoją żoną? Gdzie ona mieszka, odkąd wyprowadziła się od Ciebie? - Możesz ją po prostu wziąć za fraki i wyprowadzić od tego dziecka. - Możesz zagrozić prawnym opiekunom nieletniego, że wystąpisz przeciwko nim na drogę sądową i zażądasz za ich nieudolną opiekę nad fagasem odszkodowania za sterane zdrowie, pewnie prawnik znalazłby paragrafy. - Możesz również zastanowić się, czy warto obstawać przy świętości Twojego małżeństwa, którego być może nie ma i nigdy nie było. Bo skoro już kilku księży dało Ci do zrozumienia, że Twoje małżeństwo można unieważnić, może to znaczyć, że go przed Bogiem nigdy nie zawarłeś. Kościół po to ustanowił unieważnienie, żeby - wtedy, gdy istnieją przesłanki - bez wyrzutów sumienia z niego skorzystać i wyjść z tej matni, na którą dobrowolnie się skazujesz. Nie jestem sędzią, nie głoszę chwały rozwodów i wiem, że dałbyś wszystko, żeby ratować wasz związek, ale jeśli tego związku od początku nie było i nie ma szans, aby kiedykolwiek był - Twój upór i Twoja obrączka nie mają fundamentu w sakramencie. Więc o co się masz modlić? Nie twierdzę, że tak jest, ale - MOŻE? Pomyśl i o tym, przemódl to, zaproś żonę na jakieś długie rekolekcje. Musisz stanąć w prawdzie - jak skała - silny - oddany Bogu. Nie mów o sobie, żeś "jak baba". Kiedy zaczniesz działać, rozlazła "babowatość" zniknie i poczujesz się lepiej, zobaczysz! _________________Mona Member Zarejestrowany: Jan 2019 Wiadomości: 76 Witajcie, moje małżeństwo przechodzi kryzys. Rozmowy nie pomagają. Uważam, że jedynym rozwiązaniem jakie nam pozostało jest gniezno. Czy ktoś z Was próbował ratować swój związek w gabinecie? Czy jest o co walczyć? Jestem załamana, bo nie chcę spisywać na straty dziesięcioletniego małżeństwa. Last edited by disne; 26-06-2020, 16:30. Powód: link Junior Member Zarejestrowany: Jun 2020 Wiadomości: 1 Odp: Kryzys w małżeństwie Skąd ja to znam... U mnie nie tylko w małżeństwie ostatnio się nie układa. Ogólnie życie ciężkie się jakieś zrobiło. Pęd życia, nadmiar obowiązków... żyjemy za szybko i rzeczywiście nieustannie towarzyszy nam stres. Słabsze osoby zwyczajnie sobie z nim nie radzą. Co w takim razie powinniśmy zrobić? Myślę, że rozmowa z psychologiem to bardzo dobry pomysł. W Warszawie warto skontaktować się ze specjalistami z Mają 4 poradnie w mieście, umożliwiają także wizyty online. Duże doświadczenie, ludzkie podejście i rozsądne ceny. Last edited by disne; 26-06-2020, 16:30. Powód: link Skomentuj Junior Member Zarejestrowany: Mar 2020 Wiadomości: 14 Odp: Kryzys w małżeństwie Nie znam związku, który nie przechodziłby nigdy kryzysu, to już jest wpisane w jego naturę Niestety, będąc z kimś 10 lat - mając go u boku prawie cały czas, śpiąc z nim, jedząc z nim, wyjeżdżając z nim na wakacje, po prostu nudzimy się nim i to z wzajemnością. To jest całkowicie normalne, a potęguje w okolicach 40stki, kiedy zaczynamy czuć ten bagaż lat i zaczynamy pewne kwestie w naszym życiu podsumowywać. Polecam ciekawą książkę psychoterapeurki Katarzyny Kucewicz na temat właśnie kryzysów w związkach i sposobów/możliwości ich rozwiązywania Last edited by gagatka; 18-09-2020, 15:24. Powód: link Skomentuj Junior Member Zarejestrowany: Oct 2020 Wiadomości: 4 Jak ja miałem kryzys w małżeństwie to podjąłem decyzje że zabiorę moja kochaną małżonkę do Francji. Wtedy skorzystaliśmy z bardzo dobrej firmy xxx . Last edited by gagatka; 21-10-2020, 11:15. Powód: link Skomentuj Junior Member Zarejestrowany: Mar 2020 Wiadomości: 15 najlepiej to zrobic jakąs odskocznie od codziennego zycia. pojechac gdzies, pogadac o pierdołach, zrobic cos razem. polecam wynając przyczepe campingową na półwyspie helskim xxx i pozwiedzac troche Last edited by gagatka; 28-01-2021, 17:06. Powód: link Skomentuj Member Zarejestrowany: Nov 2020 Wiadomości: 31 Jak trafi się dobry specjalista to na pewno pomoże Skomentuj Może Wy, kobiety, mi pomożecie…. przepraszam, że się rozczulam. W drugim dniu polfinalow Euro 2008 jeszcze przed samym meczem, zjedlismy z zona wspolnie obiad, potem polozylismy sie, wlaczylem film na dvd i oboje zasnelismy w objeciach, jak takie niedzwiadki 😉 Na godzine przed meczem zadzwonil do mnie nasz wspolny znajomy, proponujac kolacje w kanjpce nieopodal naszego miasta przy telebimie (wiadomo, fajny klimat itd). Zona powiedziala, ze zle sie czuje, zebym sam jechal (nie miala zupelnie nic przeciwko). Pojechalem, zjadlem kolacyjke, w przerwie meczu postanowilismy z kumplem opuscic lokal i wrocilem do domu. Aha, w trakcie kolacji wypilem jedno piwo. Dlaczego o tym pisze? Bo jak wrocilem do domu, to juz u progu, chcac usciskac zone na przywitanie (sprzatala akurat), zostalem delikatnie mowiac olany, byla jakas taka wzburzona, nie wiadomo z jakiego powodu. Ok, nie chcialem sie narzucac, zapytalem „cos sie stalo?” , a ona „nic” i dalej sprzatala. W salonie byl wlaczony telewizor, lecial jakis film na TVP1, wiec przelaczylem kanal na mecz, zeby dokonczyc ogladanie (zona zreszta tez zawsze lubila ogladac mecze, nawet bardziej niz ja). Nagle zona krzyczy z kuchni „zostaw, przelacz na film, ogladam” , a ja do niej „jak to ogladasz, sprzatasz, poza tym jest polfinal, dlaczego nie moge przelaczyc” – „bo ogladam” (dala do zrozumienia, ze fakt nie bycia jej w pokoju nie zmienia tego, ze i tak oglada, bo slyszy co tam sie dzieje, a jak skonczy sprzatac, to wroci do czynnego ogladania). Wkurzylem sie nie ukrywam, ale zadnych przeklenstw, zadnego unoszenia sie, powiedzialem tylko cos w rodzaju „OK, w porzadku!” i poszedlem do pokoju, w ktorym mamy komputer, aby sobie pobuszowac w sieci. Po jakichs 35 minutach zona wchodzi do pokoju i mowi do mnie „juz mozesz ogladac mecz” (na 10 minut przed jego koncem!) – sie wkurwilem i powiedzialem tym razem z taka bojowa mina (ale bez krzyku!) ” S P A D A J ” i wrocilem wzrokiem do ekranu monitora, totalnie ja olewajac. Zamknela drzwi od pokoju. Okolo polnocy wrocilem do sypialni, zona juz spala. Nie mialem nawet zamiaru ja objac (a zawsze to robie, ona rowniez), bo nadal bylem na nia wkurzony. Rano standard, sniadanko, nie odwzywamy sie do siebie, ona do pracy, ja do pracy. Po powrocie z pracy zastalem zone w sypialni, odpoczywajaca (drzemala). Polozylem sie obok niej, objalem ja.. obudzila sie (albo udawala, ze spi hehe) i „zostaw mnie” – OBRAZONA. Nie dalem za wygrana i ja znowu objalem, tym razem juz nie odrzucila mnie, ale byla obojetna, lezelismy tak chwile… po kilku minutach oznajmila mi, ze za dwa dni nie jedzie ze mna nad morze tak jak ustalilismy z moimi rodzicami (mielismy jechac wspolnie) jakis miesiac wczesniej! Mowie sobie: „focha stroi”, czeka az ja przeprosze? Nigdy mnie nie przepraszala odkad jestesmy malzenstwem, nigdy. Ja juz kilka razy, o blachostki glownie. Wieczorem zadzwonil moj ojciec z pytaniem, o ktorej za te dwa dni chcemy jechac z nimi… no i ja powiedzialem przy zonie „Ola nie chce jechac, wiec raczej nie pojedziemy z Wami”. Przyznaje, ze powiedzialem to liczac, ze zmieni zdanie jeszcze do dnia wyjazdu, ale juz nie zmienila, nie zaprzeczyla tez, jak przekazywalem te informacje ojcu, jak i nastepnego dnia, gdy moja matka odwiedzila nas na chwile i zapytala „Ola, czemu nie chcesz jechac?” – do matki jakos tak tez dziwnie odpowiedziala (jakby na nia tez byla obrazona). Nadmienie, ze zaczynal sie w dniu wyjazdu nad morze moj dwutygodniowy urlop. Zona wziela tydzien i wlasnie tego pierwszego tygodnia mielismy zaplanowany ten pierwszy wyjazd, potem jeszcze drugi do Kalisza do znajomych. Ok, w piatek rodzice pojechali nad morze, ja zostalem sam w domu (fajnie rozpoczalem urlop, nie ?), a zona pojechala sobie do swojej mamy (do mojej tesciowej). Dwa dni pozniej (niedziela) dowiedzialem sie, ze zona chce jechac po swojego chrzesniaka, bo mu to kiedys obiecala, ze jak bedzie miec wakacje, to zaprosi go na kilka dni. Niedawno przerabialismy ten temat na spokojnie, gdy pytala sie mnie o to. Odpowiedzialem, ze jak najbardziej, nawet zazartowalem ze w koncu bede mial z kim pograc na Playstation.. ale prosilem, aby te jego wizyte odlozyc troche w czasie, tak na sierpien, bo obecnie mamy urlop, potem mam troche wiecej pracy zawodowej, a sierpien wydaje sie byc w sam raz. No i zona pojechala od matki po chrzesniaka, a w drodze powrotnej zadzwonila do mnie z pytaniem, czy moze wjechac do mnie z chrzesniakiem, zebym go poznal (nigdy nie mialem jeszcze okazji sie z nim zaznajomic hehe, bo z zona po slubie jestesmy 2 lata, a znamy sie 3). Domyslilem sie, ze: liczy na to, ze sie zgodze (nagle przeszla jej zlosc z dnia poprzedniego) i zostana juz tutaj u nas, albo pojedzie dalej do mamy z chrzesniakiem, bo przeciez nie ustalalismy, ze akurat TERAZ ma do nas przyjechac, w nasz urlop! Aha, bardzo wazne: TO BYL DZIEN MOICH URODZIN, dlatego zadzwonila, bo chciala tez przy okazji chociaz na chwile „odbebnic” wizyte z okazji urodzin.. przywiozla prezent, ale zyczen nie zlozyla. Przyjechali wiec, pobyli z dwie godziny z tesciowa, pogadalismy sobie, zrobilem im obiad i niby ok (chociaz nie ukrywam, ze nie bylem nastawiony do zony jakos przyjaznie, po prostu udawalem przy chrzesniaku i tesciowej, ze jest wszystko ok). Zona nawet zazartowala, ze „tak sobie milo rozmawiacie [ja z jej chrzesniakiem] ze moglbys go zaprosic na dluzej, a nie tylko 2h”… usmiechnalem sie, bo wiedzialem do czego pije. Pojechali do tesciowej a ja znowu sam. Jeszcze na odchodne, zona powiedziala mi, ze nie wie dokladnie o ktorej dzisiaj wroci, a ja na to ze moze bysmy sie wybrali na spacer, moze cos zjesc na kolacje nad jezioro, no ale zalezy to od tego, o ktorej ona bedzie. Nie miala nic przeciwko (liczylem, ze dzisiejszego wieczora pogadamy, wyjasnimy sobie to i owo i bedzie ok). Wieczorem otrzymuje telefon od zony: „sluchaj, wiesz co jestem zmeczona, juz dzisiaj nie dam rady przyjechac i odwiezc chrzesniaka, wiec bede jutro, albo moze za dwa dni, bo jutro sobie jeszcze gdzies pojedziemy”. Nie ukrywam, ze sie wkurzylem i powiedzialem stanowczym glosem „wiesz co, to lepiej juz w ogole nie przyjezdzaj, ok?!!!” i sie rozlaczylem. Nastepnego dnia wieczorem (moj czwarty dzien urlopu spedzony w samotnosci) probowalem sie do niej dodzwonic, ale nie sms-a po 30 minutach okolo „czemu nie odbierasz?” a ona w mig odpisala (wiec miala zasieg itd) „bo nie chce z Toba gadac”. Przez kolejne dni urlopu mijalismy sie, ja sobie jezdzilem sam rowerem, nad wode, do lasu, on zrezygnowala z urlopu do konca i w srode poszla do pracy. Zblizal sie powoli kolejny termin wyjazdu, ktory planowalismy juz z 3 miesiace wczesniej, tym razem do Kalisza do znajomych. Na dwa dni przed tym terminem, probowalem jakos zaczac rozmowe, nie od przeprosin (bo nadal nie czulem sie niczemu winny, zeby ona miala powod do odstawiania.. takich cyrkow, jakbym nie wiem: pobil ja, zwyzywal, upil sie i zrobil awanture etc.)… zapytalem sie „i jak z wyjazdem do Kalisza, bedziesz chciala ze mna jechac ? „ Mialem cicha nadzieje, ze tak, ze pojedziemy, bo czesto na takich wyjazdach, juz w drodze, jesli obu stronom zalezy, to mozna sie pogodzic bardzo szybko. Powiedizala ze nie i ze nie da mi tez samochodu, bo jest on w zlym stanie i samego mnie nie puscic. Poza tym ze samochod nie jest jej tak naprawde, tylko jej rodzicow (dali jej, czy „pozyczyli”, jak to by tam nie nazwac, ale ona caly czas nim jezdzila i jezdzi). Nadmienie tylko, ze zdarzaly sie juz przypadki, ze sama mnie bez problemu puszczala nawet 100-200 km , chociaz samochod byl w takim samym stanie, jak teraz. Wkurzylem sie, nie bede ukrywac, ale nie robilem zadnych awantur, poszedlem do siebie do pokoju. Zadzwonilem do znajomych, przeprosilem ich ze nie wypali, nie chcialem sie tlumaczyc, ale nagle nie wytrzymalem, bo to moi dobrzy znajomi, wiedzialem ze sie przygotowuja do ugoszczenia nas itd.. no i powiedzieli, ze rozumieja i ze bedzie okazja moze kiedy indziej (pewnie dopiero za rok, jak wezme kolejny urlop i zgram to z urlopem zony 🙁 ) W tym momencie juz kompletnie nie rozumialem,jak ona moze sie tak zachowywac, zeby z powodu okazania mojego wkurzenia i slow „spadaj” wystosowanych w jej kierunku, robic takie akcje z „nie jade z Toba”, jesli to byl wyjazd wspolnie zaplanowany, nie jakis tam spontaniczny wypad do wesolego miasteczka. Teraz najlepsze: wieczorem, ktory mial poprzedzac wyjazd do Kalisza, zona sie spakowala i pojechala do swojej siostry i jej „przyszlego” szwagra (nie lubimy sie za bardzo, ale o tym na koncu). Pojechala oczywiscie na noc a potem pojechali wspolnie razem do swoich rodzicow, czyli do mojej tesciowej na weekend. Kolejne 3 dni bylem sam. Nie odzywamy sie do siebie, nikt nikomu nie wchodzi w parade, oprocz tych jej dziwnych akcji, jakby chciala mnie psychicznie wykonczyc. Dlaczego psychicznie? Dodam , ze ona wie, ze nie lubimy sie z jej siostra i jej chlopakiem, tymbardziej chce mnie dobic, ze im poswieca czas, razem sie bawia, a ja jestem zupelnie niepotrzebny. Przepraszam, ze tak sie rozpisalem, ale pisze to tez dla siebie, aby moc moze kiedys to odtworzyc, bo pamiec bywa zawodna, a dzisiaj mam zamiar wieczorem sobie troche winka popic, moze latwiej to wszystko strawie i jakos sobie sam usprawiedliwie (nigdy nie pilem, ale dzisiaj sie upije). Na koniec juz: przed slubem jakos sie dogadywalem z jej siostra i szwagrem, chociaz czulem, ze nie bedziemy za soba przepadac, bo jak bylem w ich towarzystwie, zawsze czulem sie jakis taki na uboczu. Moj humor do nich nie trafial (zona tylko czasem sie usmiechala), zmieniali temat po moich jakichs wywodac, nigdy nie pytali co u mnie, nasz dialog byl tylko wowczas, gdy ja zagadywalem. Po kilku takich wspolnych rozmowach nie ukrywam, ze juz odechcialo mi sie do nich jezdzic i ich widziec u siebie w domu. Zonie to kiedys powiedzialem, ona niby mi przytaknela, mowiac „ze oboje macie wine”, czyli: ze ja jestem winny , ale oni rowniez (fajnie, ze to podkreslila). No wiec potem mialem jej za zle, ze nie jest wobec mnie lojalna, bo jak slyszala, ze niechetnie do nich jezdze, to potem pytala tylko „czy chce z nia jechac” , mowilem „nie, dzieki” i sama jechala, czesto z nimi imprezujac. Wiec juz przez jej rodzine tez bylem odbierany jako czlowiek, ktory sie nie potrafi dostosowac. A ja mam charakter jaki mam. Zreszta zonie tez przypominalem, ze nie lubi chodzic do mojego wujostwa, kuzynostwa, chociaz oni wrecz zarzucaja ja pytaniami, ktos z zewnatrz stwierdzilby, ze naprawde jest super atmosfera. Ale ona zawsze w drodze powrotnej mowila „ze przeraza ja styl ich mieszkania, ze za duzo kasy maja a nie potrafia sobie urzadzic mieszkania”. Obawiam sie, ze teraz sobie pomyslicie, ze mam zone jakas dziwaczke. Nie! Nadal twierdze, ze jest (byla?) bardzo ciepla, wrazliwa, lubiana przez praktycznie kazdego, kogo napotka. Aha, a ta jej siostra to mnie kilka razy potrafila wkurzyc (chociaz nie dawalem tego poznac po sobie) bo przy mnie potrafila gadac o bylych mojej zony, w tym o ostatnim jej chlopaku, z ktorym byla 5 lat i byli zareczeni i czesto gadala, ze „za takim kolesiem ona teskni” – doskonale wyczuwalem te aluzje, podteksty. Zona pochodzi z prostej rodziny, obronila sie, bo napisalem jej prace mgr (taka prawda, ale nie wypominam jej tego – tzn raz wypomnialem podczas klotni). Pomimo tego z jej rodzicami staram sie dogadywac, z jej ojcem naprawde nie mamy problemow pogadac nawet o byle czym. Ja z kolei mam mgr inz po ciezkich studiach dziennych, hobbystycznie maluje (w te dni, kiedy bylem sam, wlasnie skonczylem jednen szkic dla znajomej), czasem sie zastanawialem, czy to moze przez to jest tak, ze ona sie czuje zajebiscie w toarzystwie swojej siostry i przyszlego szwagra (czesto mowi o nim „niezle ciacho” – fakt, zazdrosny jestem o to i wie o tym hehe), zalezy jej zeby byli razem, moze dlatego wlasnie mniej interesuje ja, jak jest u nas, najwazniejsze zeby jej przyszly szwagier czul, ze jest w jednej paczce z nia i jej siostra a ten „mezus” to taki dziwak i „wybaczcie mi za to, moze popelnilam blad, ze po roku znajomosci sie pobralismy?”….. Co byscie zrobili na moim miejscu? Nadal nie dawac za wygrana, probowac rozmawiac chociaz pewnie skonczy sie na tym, ze ja bede musial przyznac sie do tego, ze to wszystko przeze mnie i ze ona ewentualnie jest mi w stanie wybaczyc. Aha, za 3 miesiace mamy zaplanowany wyjazd do cieplych krajow. Juz mam w glowie mysli, zeby jej powiedziec ze nie jedziemy… niech da pol zaliczki… Co robic?

kryzys w małżeństwie forum